Starożytności warszawskie
Historie kina i inne historie Ulica jednokierunkowa„Kto z nas w sierpniu 1939 roku przypuściłby na chwilę chociaż, że ruiny warszawskich czynszowych domów będą bardziej patetyczne od rozwalin Koloseum”, pisał po wojnie Paweł Hertz w eseju Umarłe i żywe. Zniszczenia wojenne i głębokie przemiany okresu odbudowy sprawiły, że pytanie o to, co w Warszawie jest stare, co jest zabytkiem nabrało nowego sensu. Czy są nimi zrekonstruowane zabytki Starówki? A może należałoby podążyć tropem zarysowanym przez Pawła Hertza i spojrzeć na Warszawę niczym na ruiny Starożytnego Rzymu?
Czy Warszawa ma więc swoje „starożytności”? Pytanie to można z pewnością odnieść do utopii, którą znamy wszyscy: do warszawskiego socrealizmu – architektury, która nosi dziś zarówno ślady dawnej świetności, jak i postępującego od lat rozpadu. Czy to pismo zachowało jeszcze swój utopijny potencjał?
Architektura socrealistyczna jest zazwyczaj rozpatrywana przez pryzmat polityki i historii. Punktem wyjścia dla cyklu Starożytności warszawskie jest nadanie jej nowego, nieoczywistego kontekstu, jakim są atlasy i typologie Giambattisty Piranesiego i Aby Warburga. Jeśli Warszawa ma swoje „starożytności” – na kształt starożytnego Rzymu – to być może najlepiej zacząć ich poszukiwanie właśnie od socrealizmu. Projekt Starożytności warszawskie stanowi więc rodzaj wizualnych wykopalisk miasta.
Starożytności warszawskie to projekt, który przywraca widzialności pewien istotny obszar miasta. Odrzucając kolejne „geologiczne” warstwy miejskie, koncentruje się na jednej z nich – wyłącza ją z otoczenia, ze współczesnego i historycznego kontekstu, by poddać ją gruntownej analizie. Starożytności warszawskie zakładają więc pracę nad detalem (zgodnie ze starą formułą niemieckiego historyka sztuki Aby’ego Warburga, który mawiał, że „dobry bóg tkwi w szczególe”), jako nad tym elementem architektury, który jest z jednej strony słabo „widoczny” dla mieszkańca/przechodnia, z drugiej strony jednak niesie ze sobą szereg znaczeń i wskazówek odnoszących się do stylu, przesłania czy estetyczno-ideowych kontekstów. Koncentracja na detalu, szczególe, pozwala też na wyabstrahowanie tego, co analizowane z szerszego kontekstu – w tym wypadku jest nim nie tylko urbanistyka współczesnej Warszawy, ale również fiksacja niepozwalająca spojrzeć na socrealizm w oderwaniu od terroru lat pięćdziesiątych, kultu Stalina, wyburzeń dokonanych wówczas w centrum Warszawy czy retoryki „wprowadzającej lud do śródmieścia”.
Archeologia jest ściśle związana z ruinami. Starożytności warszawskie przedstawiają Warszawę jako pejzaż ruin. Jednak ruina wcale nie musi przybierać materialnej formy. Może być pewnym stanem, w którym warstwy starsze, od czasu do czasu przezierają spod nowszych, nawiedzając teraźniejszość i przepisując przyszłość. W przypadku Warszawy pojęcie rujnacji ma przynajmniej kilka znaczeń. Najbardziej oczywiste wiąże się z przeszłością – zniszczeniami wojennymi i procesem odbudowy (który też był metaforyczną i całkowicie dosłowną rujnacją tego, co wcześniejsze) – mniej oczywiste wiążą się ze współczesnością. Współczesna Warszawa składa się z wielu warstw i niektóre z nich, bez wątpienia, noszą ślady materialnego i metaforycznego rozpadu. Tak jest z architekturą socrealistyczną: cele i ideały, które przyświecały jej powstaniu uległy rozkładowi i dekompozycji. Podobnie jest z samą jej materialną stroną: niektóre budynki i realizacje ulegają stopniowej degradacji. Dotyczy to zwłaszcza rzeźb i detali architektonicznych. Przede wszystkim jednak architektura ta i towarzyszące jej założenia urbanistyczne tracą swą czytelność. To samo dotyczy jakże przecież znaczącego dawniej (retoryka socrealizmu) detalu. Przestając być czytelnymi dla zwykłego mieszkańca / przechodnia, tracą w jakimś sensie swą funkcję. Pozostają zadziwiającym ornamentem. Pamiątką po jakiejś „dawno zaginionej cywilizacji”. Stają się alegorią.